Ile, w co i dlaczego zainwestowali w 2017 roku Polacy

Ile, w co i dlaczego zainwestowali w 2017 roku Polacy

Okazuje się, że największą popularnością wśród inwestorów w ubiegłym roku cieszył się rynek mieszkaniowy. Sporym kapitałem zostały zasilone fundusze inwestycyjne. inwestorzy tracą zainteresowanie trzymaniem oszczędności na lokatach, ponieważ depozyty bankowe nie dają zarobić. Przedstawiamy wyniki analizy Open Finance.

 

 

 

Na zakup nieruchomości Polacy mogli wydać nawet ponad 111 mld złotych – wynika z szacunków Open Finance opartych o dane NBP, REAS i SARFiN. Jest to kalkulacja zakładająca, że w skali całego kraju połowa transakcji jest finansowana kredytem z 20-proc. wkładem własnym, a druga połowa to zakupy gotówkowe. Jest to o tyle uzasadnione, że dostępne szacunki NBP na temat skali zakupów gotówkowych w 2017 roku mówią o tym, że w największych miastach dwa na trzy nowe mieszkania są kupowane bez udziału kredytu.

Jak oszacowano kwotę trafiającą na rynek mieszkaniowy?

Niestety nie ma dokładnych danych na temat kwot inwestowanych przez Polaków na tak ważnych rynkach jak rynek nieruchomości czy giełdowy parkiet. Trzeba więc pokusić się tu o szacunki bazujące na dostępnych danych. I tak na przykład wiemy już, że w 2017 roku Polacy otrzymali prawie 44,6 mld zł nowych kredytów mieszkaniowych (Dane z raportu AMRON – SARFiN). Co więcej wiadomo, że ubiegając się o tego rodzaju pożyczkę Polacy dysponują przeważnie około 20-proc. wkładem własnym. To oznacza, że sami nabywcy „kredytowi” wtłoczyli na rynek nieruchomości w ciągu roku aż 55,7 mld zł. Poza tym całkiem spora część osób kupujących nieruchomości nie potrzebuje kredytowania. Dane NBP sugerują nawet, że w największych miastach z pieniędzy trafiających do biur sprzedaży deweloperów aż dwie trzecie to pieniądze wpłacane przez nabywców niezadłużonych z tego tytułu w banku. Natomiast w skali całego kraju i całego rynku mieszkaniowego odsetek ten może być niższy. Gdyby nawet przyjąć, że połowa pieniędzy wydawanych na mieszkania to gotówka, to okaże się, że w ciągu 2017 roku Polacy mogli wydać na nieruchomości aż 111,4 mld złotych.

Inwestycja w lokal na wynajem

Jak zaznacza analityk, spora część pieniędzy trafiająca na rynek, to środki pochodzące ze sprzedaży innych nieruchomości i nie każda złotówka wydana na zakup nieruchomości jest inwestycją – szczególnie jeśli nabywany lokal, dom lub działka mają służyć zaspokajaniu własnych potrzeb mieszkaniowych. Jaka więc część z tych 111 miliardów może być potraktowana jako inwestycja?

W ubiegłym roku firma doradcza REAS sugerowała, że taki charakter może mieć nawet co trzeci zakup mieszkania w dużym mieście. Gdyby zachowawczo przyjąć, że w skali całego kraju odsetek ten topnieje do 15%, to może to oznaczać, że Polacy zainwestowali w nieruchomości na wynajem i tak niebagatelną kwotę 16,7 mld zł. Przy założeniu, że przeciętne mieszkanie trafiające na rynek wynajmu warte jest 250 tys. zł, oznaczałoby to około 67 tys. nowych mieszkań kupionych z myślą o przeznaczeniu na wynajem.

Za dużo? W ostatnich latach liczba podatników, którzy zaczęli rozliczać się z zarobków z wynajmu rosła przeciętnie o 12% r/r – wynika z danych do których dotarło Stowarzyszenie właścicieli mieszkań na wynajem „Mieszkanicznik”. To sugeruje, że w 2017 roku do grona inwestorów na rynku mieszkaniowym mogło dołączyć aż 60 tys. osób. Są to ci, którzy dotychczas nie osiągali przychodów z wynajmu, a więc dopiero dołączyły do grona inwestorów na tym rynku. Część z nich mogła kupić więcej niż jeden lokal, co wbrew pozorom nie jest wcale rzadką praktyką. Z drugiej strony do tej liczby dolicza się też tych, którzy wychodzą z szarej strefy.

Nie zapominajmy jednak, że mamy już w Polsce grono przynajmniej 500 - 600 tys. inwestorów posiadających już mieszkanie na wynajem. Wystarczy jednak, że co dwudziesty z nich kupił w 2017 roku dodatkowe lokum, a okaże się, że w sumie z nieruchomościami kupionymi przez początkujących inwestorów mogło na rynek trafić nawet ponad 85 tys. dodatkowych lokali na wynajem. Wspominane wyżej 67 tys. nie wydaje się więc wg analityka przesadzone.

Fundusze inwestycyjne na plusie

Potężny kapitał trafił też do funduszy inwestycyjnych. W 2017 roku było to łącznie ponad 14 mld złotych – wynika z danych udostępnianych przez Izbę Zarządzających Funduszami i Aktywami. Polacy inwestują przez te podmioty głównie zachowawczo wybierając fundusze rynku pieniężnego, dłużne i mieszane. Najmniejsze dodatnie saldo wpływów zanotowały najbardziej ryzykowne podmioty, czyli fundusze akcji.

Przełomowy rok na giełdzie

Okazuje się, że wielu inwestorów pokusiło się też o samodzielne inwestowanie poprzez rachunki w biurach maklerskich. Choć tu także opierać trzeba się na szacunkach, to niewątpliwie rok 2017 był na giełdzie przełomowy. Może o tym świadczyć dynamiczny wzrost obrotów generowanych przez inwestorów indywidualnych. W 2017 roku opiewały one na ponad 76 mld zł. To o prawie 55% więcej niż rok wcześniej. Przyrost o 26,9 mld zł to jednak nie jest kwota, która napłynęła na rynek. Powodów jest kilka. Po pierwsze obrót to suma wartości wszystkich przeprowadzonych transakcji. Wystarczy więc, że jeden gracz giełdowy sprzeda innemu pakiet akcji wart 2 tys. zł, a już okaże się, że obrót giełdowy opiewa na 4 tysiące. Do tego dokonanie 5 takich wymian w ciągu jednego dnia – nawet pomiędzy tymi samymi inwestorami sumuje się do obrotu w kwocie 20 tys. zł. Jako pierwszy krok w szacunkach należy więc wspomniany przyrost obrotów podzielić na dwa.

Jak dalej na tej podstawie oszacować, ile pieniędzy mogło trafić na rynek giełdowy 2017 roku? Do tego niezbędna będzie informacja o tym, jak często przeciętny inwestor obraca papierami wartościowymi. W tym przypadku z pomocą przychodzą wyniki ankiety przeprowadzonej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, z której można wnioskować, że przeciętny inwestor operuje kwotą 50 tys. zł, którą dzieli pomiędzy ok. 6 spółek i dokonuje ok. 2 transakcje miesięcznie. Możemy więc założyć, jak podaje Open Finance, że statystyczny gracz giełdowy „obraca” swoim portfelem w ciągu roku czterokrotnie. Wcześniej ustaloną kwotę prawie 13,5 miliardów należałoby więc podzielić przez cztery. W ten sposób otrzymujemy kwotę niecałych 3,4 mld zł, czyli na tyle oszacować można kwotę, którą w  ciągu 2017 roku Polacy wtłoczyli na giełdę.

Rekordowy popyt na papiery skarbowe

To z kolei mniej niż kwota, za którą Minister Finansów sprzedał w 2017 roku obligacje skarbowe. Polacy kupili bowiem w ubiegłym roku detaliczne obligacje skarbowe aż za 6,9 miliardów, czyli połowę więcej niż rok wcześniej i najwięcej od 2007 roku, od kiedy ministerstwo publikuje odpowiednie dane.

Wyraźnie mniejszą popularnością cieszyły się obligacje korporacyjne. W ich przypadku rentowność jest przeważnie wyższa niż w przypadku obligacji skarbowych, ale wyższy zysk jest pokłosiem ponoszenia wyższego ryzyka. Wartość nowych publicznych emisji obligacji korporacyjnych opiewała w ubiegłym roku na trochę ponad 1,8 mld złotych – wynika z szacunków portalu obligacje.pl.

Pięć ton złota

Szacunki World Gold Council sugerują ponadto, że w 2017 roku wyraźnie spadł w naszym regionie popyt na złote sztabki i monety wykorzystywane w celach inwestycyjnych. Raporty tej organizacji nie wyznaczają jednak popytu przypadającego konkretnie na nasz kraj. Polska zaliczona została do kategorii „inne kraje europejskie” rozumianej jako wszystkie kraje starego kontynentu oprócz Francji, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Austrii.

Jak twierdzi analityk Polska w swojej kategorii stanowi bardzo ważny rynek. Z szacunków różnych instytucji publikowanych w poprzednich latach wynika, że na Polskę przypada około 20% popytu zgłaszanego we wspomnianych „innych krajach europejskich”. W 2016 roku w grupie krajów, do której należy Polska, sprzedano 27 ton złota inwestycyjnego. W roku 2017 popyt spadł do poziomu 23,3 ton. Jeśli „Nad Wisłą” ruchy były podobne, to popyt na inwestycyjne złoto można ostrożnie oszacować na 4,7 ton. Za gram Polacy musieli płacić w ubiegłym roku przeciętnie niecałe 153 zł. Jak szacuje Open Finance to oznacza to, że skala rodzimych inwestycji w żółty kruszec opiewała na 0,72 mld złotych.

Dużo mniej na lokatach

Dochodzimy do pytania, skąd wzięły się pieniądze na inwestycje? Częściowo mogą to być nowe oszczędności, ale też pieniądze uwalniane z bardzo nisko oprocentowanych depozytów bankowych. To dlatego, że przeciętna nowo założona lokata roczna była w styczniu 2018 roku oprocentowana na niewiele ponad 1,6% (dane NBP), a od tego wyniku należy odjąć podatek (19%), co daje odsetki „na rękę” na poziomie około 1,3%. Za mało, by pokonać inflację.

Nie powinno więc dziwić, że saldo depozytów terminowych wyraźnie stopniało. Podczas gdy pod koniec 2016 roku Polacy trzymali na lokatach bankowych prawie 310 mld zł (w tym depozyty złotowe), to rok później było to 289 mld zł, czyli prawie 21 miliardów mniej – wynika z danych NBP.

Bartosz Turek
Analityk
Źródło: Open Finance

E-Doradca Analiza Finansowa