Skalę problemów sieci można dostrzec gołym okiem. Kiedyś półki upchane drogimi słodyczami, kawami czy alkoholami, dziś - coraz bardziej puste. Od kilku miesięcy w wielu Almach praktycznie nie ma tzw. wysp, na których prezentowane były przecenione lub ekskluzywne produkty.
Kłopoty Almy. Delikatesy, które udają, że półki nie są puste
Restrukturyzacja, brak produktów od znanych producentów, nieuregulowane płatności z częścią dostawców. A pracownicy mają tak ustawiać produkty, by półki nie wyglądały na puste - tak dziś wygląda sytuacja Almy, jednej z największych polskich sieci handlowych. Delikatesy należące do Jerzego Mazgaja braki w sklepach tłumaczą "twardymi negocjacjami". Jednocześnie ratują się sprzedażą swoich nieruchomości, oszczędnościami na każdym kroku i zmniejszaniem powierzchni sklepów.
W delikatesach nie znajdziemy już na przykład marki Lisner, śledzi nie ma więc w ogóle lub pochodzą od dużo mniej znanych firm. Nie ma też serów i innych produktów od jednej z największych mleczarni w Polsce - SM Mlekovita. - Nie komentujemy tej sprawy - słyszymy w spółdzielni.
W części placówek brak już nie tylko poszczególnych marek, ale całych kategorii produktów. Zdarza się, że w sklepach nie można kupić papierosów. Gdy w czerwcu redakcja Wirtualnej Polski robiła badanie cen Koszyk WP, w Almie w Pruszkowie nie było żadnych... kurzych jajek.
- Czy jest cola? - pytamy w jednym z warszawskich sklepów.
- Tylko to, co znajdzie pan na półce - odpowiada pracownica.
- Ale tam nic nie ma – odpowiadamy.
- To znaczy, że dostawa nie dojechała - słyszymy.
- Dostawa papierosów i gazet też nie dojechała? - dopytujemy.
- Czekamy - mówi kasjerka.
Jak przekazali nam sami pracownicy, produkty w Almie mają układać w taki sposób, by regały nie wyglądały na całkowicie puste. W delikatesach można więc zobaczyć całe wystawy z odświeżaczy powietrza, które ciągną się przez dwa-trzy metry. Często półki są wyłożone tylko od frontu, a wyjęcie jednego piwa czy herbaty odsłania pustą przestrzeń.
W placówkach część regałów nad kasami zdemontowano, a z kolei w miejscu, gdzie kiedyś wyłożona była prasa, powkładano torebki na prezenty. O tym, że jeszcze niedawno leżały tam czasopisma, świadczą przywieszki z reklamą tygodnika "Polityka".
Zadzwoniliśmy do kilkunastu firm, z którymi Alma współpracuje lub handluje. Tylko w ochroniarskiej City Security oraz hurtowni Wigo, jednym z głównych dostawców do delikatesów, dowiedzieliśmy się, że słyszeli o problemach swojego klienta, ale sami ich nie potwierdzają.
- Wiadomo, że jakieś tam opóźnienia się zdarzają, ale niczego strasznego nie ma - tłumaczy pracownik hurtowni Wigo.
Inne firmy jednak anonimowo przyznają, że ostatnie pół roku współpracy z Almą to spory o pieniądze za niezapłacone faktury.
- Wieloletnia udana współpraca z Almą skończyła się w tym roku. Od początku 2016 nie dostaliśmy zapłaty nawet za jedną fakturę. Dostawy są więc całkowicie wstrzymane - mówi przedstawiciel firmy, która zaopatrywała sieć w kosmetyki.
- My do nich dostarczamy produkty głównie przez hurtownie. Tylko część idzie bezpośrednio od nas. Problemy z płatnościami mieli zawsze, ale od kilku miesięcy to już jest tragedia. Nie reagują na ponaglenia. Kilka razy wstrzymaliśmy więc dostawy. Dopiero wtedy zaczęli płacić - mówi nam anonimowo dyrektor handlowy dużej firmy z branży spożywczej. Jak dodaje, u niego Alma ma zaległości w wysokości mniejszej niż 100 tys. zł.
- Problemy z płatnościami są i to spore. Zresztą zawsze były, ale ostatnio to już jest nagminne - słyszymy od firmy z branży napojów.
Inny producent przetworów owocowych, który handluje z delikatesami przez hurtownie, przyznaje, że te żalą się na opóźnienia w płatnościach. I jednocześnie same zmniejszają u niego zamówienia, bo wstrzymują lub ograniczają dostawy do Almy.